To opowiadanie dedykuję Legilimencji, która wykonała ten boski szablon, dziękuję :*
*
Za szybą przewijały się mijane
krajobrazy. Co kilka sekund ze świstem migało mi przed oczami kolejne drzewo.
Od patrzenia na to wszystko zaczynała mnie już boleć głowa i miałam wrażenie,
że za moment dostanę zeza. A co. Krzywy kręgosłup – jest, krzywe zęby – były,
to dla odmiany niech będzie zez. Mama na pewno się ucieszy z kolejnych wizyt u
lekarzy.
Tylne siedzenie w samochodzie jest
niewygodne, więc jakim cudem ja tam siedziałam? Nie wiem. Zuźka prowadziła, a
Pola zajęła przednie siedzenie. Nie dość, że nie pozwoliły mi prowadzić, to
jeszcze zostałam wygnana na tył. „A niech ma” – sobie pomyślały. Bezczelne –
żart. Ale mniejsza. Grunt, że jechałyśmy na wakacje. W końcu czekał nas
odpoczynek, który nam się należał po tym pierwszym obfitym w wydarzenia roku
studiów.
Z radia leciały utwory Happysadu i
Strachów, które zrzuciłyśmy - przed tym spontanicznym wyjazdem - na płytę. Na
dobrą sprawę, jak tak dłużej pomyślę, nie pamiętam skąd wzięłyśmy to
wystrzałowe czarne BMW. Najważniejsze,
że się przemieszczałyśmy. Z minuty na minutę byłyśmy coraz bliżej przygód. Aż w
końcu zaczął padać deszcz.
Krople znaczyły swoje ścieżki na
szybach, a ja umierałam z nudów. Chciałam sobie pojeździć, ale nie. Nie
pozwoliły mi. Tak, będę to przeżywać. I to długo. A kiedy w końcu przestało
padać i wyszło słońce, zatrzymałyśmy się i wyszłyśmy rozprostować kości. To
było chyba gdzieś na obrzeżach jakiegoś miasta, czy wsi, bo całe hektary
chaszczy graniczyły z budynkami.
Rozejrzałam się dokoła. Widok był
niesamowity, powietrze rześkie, a wokół żadnej żywej duszy, nie licząc moich
towarzyszek podróży. Nad wieżą kościoła powstała piękna tęcza. Chciałam ją
uwiecznić, więc wyjęłam mojego zdezelowanego Nicona i nacisnęłam odpowiedni
guziczek. Jednak kiedy włączyłam podgląd, okazało się, że zdjęcie jest
prześwietlone, czy coś.
Niezadowolona, że się nie udało i
wkurzona, bo dziewczyny znowu nie pozwoliły mi prowadzić, wsiadłam na tył i
skrzyżowałam ręce na piersi. Jeszcze przewróciłam oczami, żeby wiedziały, jak
bardzo jestem zła. Tym razem Zuźka była na tyle łaskawa, że się poświęciła i
dosiadła się do mnie na tyle, a Pola odpaliła. Show must go on, a jakże.
Nie ma to jak niezła dziura w
pamięci, której nie da się zapełnić. W końcu znalazłyśmy się w jakimś pokoju,
za który – jestem tego pewna – nie zapłaciłyśmy. Po prostu sobie umyśliłyśmy,
że się tam zatrzymamy, skoro drzwi są otwarte. Znalezione, nie kradzione, czyż
nie?
Jestem pewna, że całkiem miło
spędziłyśmy te kilka dni tam, gdziekolwiek byłyśmy. Planowałyśmy właśnie
zbierać się do powrotu lub dalszej podróży, kiedy do pokoju wszedł jakiś
sympatyczny, przystojny i wysoki szatyn z walizką w dłoni.
-
Ktoś tu nadal przebywa? – Spytał zszokowany, widząc walające się damskie
(nasze) ubrania.
-
Nie, nie. My się już właśnie zmywamy. Rozpakuj się, a my za chwilkę wyjdziemy –
odpowiedziałam szybko, obawiając się, że właścicielka tego domu, hotelu, czy
gdzie był ten pokój się o nas dowie.
Podeszłyśmy do idealnie
zaparkowanego samochodu. Pola zaczęła go obchodzić, zastanawiając się, jak ma
wyjechać. Działało mi to na nerwy, w końcu zaparkowała tak, że wyjazd był
banalny.
-
To może ja wyjadę? – Zaproponowałam głosem pełnym nadziei.
-
Nie!
Odpowiedziały zgodnie, gasząc moje
nadzieje. Ja chciałam sobie tylko pojeździć… Ani krzty zaufania, ani krzty, a
tyle ze sobą mieszkałyśmy.
No i wtedy się obudziłam.
Hahaha, faaajne ;D Skojarzyło mi się trochę z Incepcją, zwłaszcza w momentach, gdy narratorka nie wiedziała jak się gdzieś znalazła, a tam właśnie tak było powiedziane, że jak się nie pamięta jak się gdzieś znalazłeś, to wtedy śnisz. Ale akurat na to podczas czytania nie wpadłam, dopiero jak przeczytałam końcówkę :D
OdpowiedzUsuńPodobał mi się ten poirytowany i ironiczny styl :)
No i wielkie dzięki za dedyka! :* :D
UsuńDziękuję za komentarz, miłe słowa i szablon :*
UsuńPorównanie z Incepcją... tego się nie spodziewałam :D
Liczyłam na jakąś fajną, wesołą pointę, a tu wyskakujesz z obudzeniem się... No wiesz?! Tak się nie robi! Ale tekst był świetny generalnie. Podobnie jak Legilimencji, podobał mi się ten styl naburmuszonej, zbuntowanej, poirytowanej dziewczyny. Generalnie to mogłaby być przygoda życia. Super auto, hotel, lustrzanka... Podróż po świecie. Ciekawy motyw ;3 A szablon boski!
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz :D Ta naburmuszona, zbuntowana i poirytowana to cała ja :D
Usuń