Aktualności

9.08.2012
No i powstał mój kolejny blog. Będę tutaj umieszczała krótkie opowiadania, zazwyczaj jednoczęściowe. Proszę nie spodziewać się ich często.
Wszystko przez scenę z Meg i Eliotem, którą początkowo dodałam w zakładce na Oceanie złudzeń. Stamtąd też pochodzą przekopiowane komentarze.

27.04.2013
Nastąpiły zmiany w charakterze bloga. Od dziś nie tylko opowiadania będą się tu pojawiały.

Wszelkie treści na tym blogu są mojego autorstwa.
Szablon pobrany z Projektów minimalistycznych, wykonany przez Shy.

22 marca 2013

Piąty bieg

To opowiadanie dedykuję Legilimencji, która wykonała ten boski szablon, dziękuję :*

*

            Za szybą przewijały się mijane krajobrazy. Co kilka sekund ze świstem migało mi przed oczami kolejne drzewo. Od patrzenia na to wszystko zaczynała mnie już boleć głowa i miałam wrażenie, że za moment dostanę zeza. A co. Krzywy kręgosłup – jest, krzywe zęby – były, to dla odmiany niech będzie zez. Mama na pewno się ucieszy z kolejnych wizyt u lekarzy.
            Tylne siedzenie w samochodzie jest niewygodne, więc jakim cudem ja tam siedziałam? Nie wiem. Zuźka prowadziła, a Pola zajęła przednie siedzenie. Nie dość, że nie pozwoliły mi prowadzić, to jeszcze zostałam wygnana na tył. „A niech ma” – sobie pomyślały. Bezczelne – żart. Ale mniejsza. Grunt, że jechałyśmy na wakacje. W końcu czekał nas odpoczynek, który nam się należał po tym pierwszym obfitym w wydarzenia roku studiów.
            Z radia leciały utwory Happysadu i Strachów, które zrzuciłyśmy - przed tym spontanicznym wyjazdem - na płytę. Na dobrą sprawę, jak tak dłużej pomyślę, nie pamiętam skąd wzięłyśmy to wystrzałowe czarne BMW.  Najważniejsze, że się przemieszczałyśmy. Z minuty na minutę byłyśmy coraz bliżej przygód. Aż w końcu zaczął padać deszcz.
            Krople znaczyły swoje ścieżki na szybach, a ja umierałam z nudów. Chciałam sobie pojeździć, ale nie. Nie pozwoliły mi. Tak, będę to przeżywać. I to długo. A kiedy w końcu przestało padać i wyszło słońce, zatrzymałyśmy się i wyszłyśmy rozprostować kości. To było chyba gdzieś na obrzeżach jakiegoś miasta, czy wsi, bo całe hektary chaszczy graniczyły z budynkami.
            Rozejrzałam się dokoła. Widok był niesamowity, powietrze rześkie, a wokół żadnej żywej duszy, nie licząc moich towarzyszek podróży. Nad wieżą kościoła powstała piękna tęcza. Chciałam ją uwiecznić, więc wyjęłam mojego zdezelowanego Nicona i nacisnęłam odpowiedni guziczek. Jednak kiedy włączyłam podgląd, okazało się, że zdjęcie jest prześwietlone, czy coś.
            Niezadowolona, że się nie udało i wkurzona, bo dziewczyny znowu nie pozwoliły mi prowadzić, wsiadłam na tył i skrzyżowałam ręce na piersi. Jeszcze przewróciłam oczami, żeby wiedziały, jak bardzo jestem zła. Tym razem Zuźka była na tyle łaskawa, że się poświęciła i dosiadła się do mnie na tyle, a Pola odpaliła. Show must go on, a jakże.
            Nie ma to jak niezła dziura w pamięci, której nie da się zapełnić. W końcu znalazłyśmy się w jakimś pokoju, za który – jestem tego pewna – nie zapłaciłyśmy. Po prostu sobie umyśliłyśmy, że się tam zatrzymamy, skoro drzwi są otwarte. Znalezione, nie kradzione, czyż nie?
            Jestem pewna, że całkiem miło spędziłyśmy te kilka dni tam, gdziekolwiek byłyśmy. Planowałyśmy właśnie zbierać się do powrotu lub dalszej podróży, kiedy do pokoju wszedł jakiś sympatyczny, przystojny i wysoki szatyn z walizką w dłoni.
- Ktoś tu nadal przebywa? – Spytał zszokowany, widząc walające się damskie (nasze) ubrania.
- Nie, nie. My się już właśnie zmywamy. Rozpakuj się, a my za chwilkę wyjdziemy – odpowiedziałam szybko, obawiając się, że właścicielka tego domu, hotelu, czy gdzie był ten pokój się o nas dowie.
            Podeszłyśmy do idealnie zaparkowanego samochodu. Pola zaczęła go obchodzić, zastanawiając się, jak ma wyjechać. Działało mi to na nerwy, w końcu zaparkowała tak, że wyjazd był banalny.
- To może ja wyjadę? – Zaproponowałam głosem pełnym nadziei.
- Nie!
            Odpowiedziały zgodnie, gasząc moje nadzieje. Ja chciałam sobie tylko pojeździć… Ani krzty zaufania, ani krzty, a tyle ze sobą mieszkałyśmy.
            No i wtedy się obudziłam.

5 komentarzy:

  1. Hahaha, faaajne ;D Skojarzyło mi się trochę z Incepcją, zwłaszcza w momentach, gdy narratorka nie wiedziała jak się gdzieś znalazła, a tam właśnie tak było powiedziane, że jak się nie pamięta jak się gdzieś znalazłeś, to wtedy śnisz. Ale akurat na to podczas czytania nie wpadłam, dopiero jak przeczytałam końcówkę :D
    Podobał mi się ten poirytowany i ironiczny styl :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i wielkie dzięki za dedyka! :* :D

      Usuń
    2. Dziękuję za komentarz, miłe słowa i szablon :*
      Porównanie z Incepcją... tego się nie spodziewałam :D

      Usuń
  2. Liczyłam na jakąś fajną, wesołą pointę, a tu wyskakujesz z obudzeniem się... No wiesz?! Tak się nie robi! Ale tekst był świetny generalnie. Podobnie jak Legilimencji, podobał mi się ten styl naburmuszonej, zbuntowanej, poirytowanej dziewczyny. Generalnie to mogłaby być przygoda życia. Super auto, hotel, lustrzanka... Podróż po świecie. Ciekawy motyw ;3 A szablon boski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz :D Ta naburmuszona, zbuntowana i poirytowana to cała ja :D

      Usuń